- czwartek, 16, styczeń 2020
Tak dużo wcześniej powiedziano o szczegółach umowy handlowej między USA i Chinami, że samo uroczyste podpisanie nie przyniosło większej reakcji rynku. Pozostaje ostrożny optymizm ze świadomością, że wciąż jest wiele nierozwiązanych kwestii, które mogą doprowadzić do pogorszenia stosunków między krajami. Podwyższona premia za ryzyko nie zginie, a w międzyczasie rynki czekają na świeży impuls.
Pierwsza Faza umowy handlowej między USA i Chinami stała się faktem, ale już za późno na fanfary. Porozumienie przynosi krótkoterminową ulgę, ale niewiele gwarantuje w kwestii przyszłych postanowień. Główny pozytywny skutek to zatrzymanie wyścigu na podwyżki ceł i deeskalacja konfliktu. To powinno znieść część niepewności wokół perspektywy globalnego ożywienia i w pośrednio wesprzeć odbudowę popytu inwestycyjnego. Mimo to najbardziej sporne tematy dotyczące ochrony własności intelektualnej, kopiowania rozwiązań technologicznych czy otwartości chińskiego rynku dla zagranicznych firm dalej pozostają otwarte. Prezydent Trump obiecuje, że rozmowy na temat Fazy Drugiej rozpoczną się bardzo szybko, ale ich finisz jest mało prawdopodobny przed wyborami prezydenckimi w USA. A potem, jeśli Trump wygra, będzie miał kolejne cztery lata na wywieranie presji na Chiny. Nie można zapominać, że konflikt między mocarstwami nie rozchodzi się wyłącznie o sprawy handlu, a USA ma wiele powodów, by szkodzić globalnej ekspansji Chin.
Z perspektywy rynków istotne jest też, na ile Trump będzie zadowolony z postępów w realizacji umowy i czy nie będzie potrzebował krytyki Pekinu w swojej kampanii wyborczej. Chiny zobowiązały się do zwiększenia zakupów amerykańskich towarów i usług o 200 miliardów dolarów w ciągu dwóch lat, ale w oparciu o aktualne zapotrzebowanie. Wiemy też, że ociąganie się Chin z zakupami może prowadzić do przywrócenia wyższych ceł. Te niuanse powodują, że podwyższona premia za ryzyko pogorszenia relacji między krajami pozostanie i w niedalekiej przyszłości może być źródłem nasilenie zmienności na rynkach.
Na razie jednak nikt nie chce psuć panującego optymizmu, choć do euforii daleko, za to inwestorzy ostrożnie wyczekują kolejnego impulsu. I lepiej żeby jakiś prędko się pojawił, bo rynek nie lubi próżni i, z braku paliw do wzrostów, wątpliwości mogą przynieść korekcyjne odreagowanie. Jakkolwiek z niczego nie da się wywołać totalnego załamania rynków, tak każdy balon opada, kiedy powietrze w nim stygnie. Możliwe, że fundamenty ponownie będą zyskiwać na znaczeniu, więc warto obserwować kluczowe dane makro z głównych gospodarek. Dziś mamy sprzedaż detaliczną z USA, a w nocy PKB z Chin. Oba odczyty dotyczą przeszłości, więc prawdopodobnie większe znaczenie będzie miała kolejna seria wskaźników wyprzedzających, jakimi są indeksy PMI w przyszłym tygodniu.
Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.