- środa, 13, luty 2019
Sentyment rynkowy jest ratowany strzępkami nadziei na przełom w rozmowach handlowych USA-Chiny, co pozwala zastopować rajd USD. EUR/USD wraca powyżej 1,13 i kolejny raz pokazuje niemoc uczestników przy próbach wyrwania się z męczącej konsolidacji. Poza tym kiwi pokazuje niedowiarkom, że nieloty potrafią czasem polecieć wysoko.
Rynek przyjął za pewnik, że RBNZ musi mocno uderzyć w gołębie nuty, więc neutralny przekaz okazał się jastrzębi wobec zbudowanych oczekiwań. Bank obniżył ścieżkę w projekcji stopy procentowej i prognozuje podwyżkę w I kw. 2021 r. (wcześniej III kw. 2020 r.), a do komunikatu wróciła fraza, że kolejny ruch na stopach „może być w górę lub w dół”. Prognozy PKB i inflacji zostały skorygowane w dół z uwagi na pogorszenie sytuacji globalnej, jednak bank podkreśla siłę lokalnej gospodarki, szczytową formę rynku pracy i oczekiwania na wsparcie fiskalne. Prawdziwym zaskoczeniem była jednoznaczna odpowiedzieć prezesa Adriana Orra na konferencji na pytanie, czy wzrosły szanse na obniżkę stopy OCR? Orr stwierdził prosto, że nie, a ryzyka są zrównoważone. Rynek tymczasem mocno liczył na przesłanki, że RBNZ jest bliżej cięcia. Sporo krótkich pozycji w NZD musiało zostać ekspresowo zamkniętych. Inwestorzy otrzymali ważną lekcję od RBNZ: jeśli rynki pesymistycznie zapatrują się na perspektywy globalnej gospodarki i oczekują gołębiej reakcji banków centralnych, to fakt, że Fed ugiął się pod ich naciskiem wcale nie oznacza, że wszyscy pójdą tym śladem. A mam wrażenie, że takie proste myślenie panuje na rynkach finansowych i generuje ślepą wyprzedaż walut, po czym mamy takie skutki, jak dzisiejsza reakcja NZD. Dziś rano szwedzki Riksbank także oparł się presji i podtrzymał nastawienie z grudnia, dalej zakładając kolejną podwyżkę stopy procentowej w drugiej połowie 2019 r. Nic nie jest do końca przesądzone w kwestii jakości światowego ożywienia gospodarczego w tym roku i przynajmniej niektóre banki centralne wybierają opcję poczekać na konkrety.
To, jak dobrze/źle będzie w 2019 r., silnie zależy od postępów w negocjacjach handlowych USA-Chiny, a tutaj otrzymujemy kolejne informacje, że zbliżamy się do porozumienia. Wczoraj prezydent USA Donald Trump powiedział, że może pozwolić, aby termin 1 marca na zawarcie umowy handlowej z Chinami "opóźnił się na chwilę" i oczekuje spotkać się z chińskim Prezydent Xi Jinping by w końcu podpisać porozumienie. Od jakiegoś czasu powtarzam, że Trump chce ogłaszać swoje sukcesy i umowa z Chinami będzie takim sukcesem. Z racji, że negocjacje budżetowe przyniosły połowiczny triumf (i krótszy mur na granicy z Meksykiem, który tak naprawdę będzie tylko ogrodzeniem), Trump może chcieć szybszego zamknięcia rozmów z Chinami. To dobra wiadomość dla budowania apetytu na ryzyko na rynkach, w szczególności dla AUD, ale też dodaje kolejnego argumentu dla NZD. A mniej awersji do ryzyka, to także mniejszy zapał do ucieczki kapitału w USD.
EUR/USD wrócił ponad 1,13. Znowu. Od 66 dni kursowi nie udało się na pełną dobę wyrwać poza przedział 1,13-1,15 i dobitnie podkreśla tchórzostwo uczestników rynku w próbach przerwania trendu bocznego. Krótkoterminowo kontrast w sytuacji gospodarczej USA i strefy euro oraz aktualny status polityki pieniężnej wyraźnie premiują dolara. Ale rynek walutowy ma dyskontować przyszłość i przyjmując wyparowanie ryzyka wojen handlowych, na poprawie globalnego ożywienia większe do skorzystania ma euro (odbicie wzrostu, powrót debaty o normalizacji polityki EBC). Tego rynek się obawia przy zbijaniu EUR/USD niżej, a mnie utwierdza w sceptycyzmie co do potencjału spadkowego kursu.
Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.