- sobota, 07, lipiec 2018
Perspektywy i retrospektywy
Tydzień na eurodolarze zakończył się wysoko: w okolicach 1,1745. Oczywiście z pewnego punktu widzenia to nadal przebywanie w obszarze konsolidacji, ta bowiem obejmuje zakres od 1,1515 do 1,1850 (mniej więcej). Ciekawe jest jednak to, że przebito od dołu do góry swego rodzaju poprzeczkę przy 1,17 - 1,1720, która rozdziela ów rejon bocznych wahań na dwie połowy.
Innymi słowy, euro kończy tydzień z niejaką siłą. Trochę rozczarował amerykański odczyt na temat płacy godzinowej, bo w czerwcu odnotowano wzrost jedynie o 0,2 proc. m/m, gdy oczekiwano +0,3 proc. m/m. Co więcej, stopa bezrobocia wzrosła z 3,8 proc. do 4 proc., choć oczekiwano utrzymania starego poziomu. W tym kontekście mniejsze wrażenie zrobił fakt, że samo zatrudnienie wzrosło w miarę solidnie (i to, że podwyższono wyniki z maja).
Dodajmy jeszcze, że piątek przyniósł informacje o niemieckiej produkcji przemysłowej - i ta była bardzo dobra, +3,1 proc. r/r przy prognozie +1,5 proc. (w wersji poprawionej sezonowo). To czynnik korzystny dla euro.
Ogólny obraz jest taki: od roku 2008 mieliśmy i poniekąd nadal mamy trend pro-dolarowy. W początkach roku bieżącego zapowiadaliśmy, że ów trend się potwierdzi - faktycznie, w kwietniu dolar zaczął się wzmacniać. Z drugiej strony, rejon 1,15 jawił się jako sensowny obszar wsparcia. Rzeczywiście, wsparcie to zadziałało. Problem jest taki, że choć polityka Fed ma charakter dość jastrzębi, to jednak rynek wycenił już wizję czterech podwyżek stóp na ten rok (dwie za nami), a w dodatku ta wizja ma pewne rysy. Na przykład istnieje ryzyko recesji, znamionowanej odwróceniem krzywej dochodowości. Na przykład wojna handlowa wcale nie musi pomagać dolarowi. Zresztą, nie o to w niej chodzi, by pomagała: w końcu kraj eksportujący chce mieć słabą walutę (przynajmniej w pewnych granicach). Rzecz jednak w tym, że działania Trumpa zmniejszają zaufanie do niego, szczególnie gdy inne kraje stawiają opór i nie godzą się na zbyt łatwe kompromisy (casus Chin). Spada rola dolara jako waluty rezerwowej, Chiny chcą rozwijać projekt petrojuana.
Przy tym wszystkim EBC stopniowo zacznie chyba zaostrzać politykę. Już sama zapowiedź ograniczenia, a następnie - z końcem roku - zwinięcia operacji QE, to sygnał takich ruchów. Jasne, później mamy "długi czas" trwać przy niskich stopach i reinwestowaniu odsetek z obligacyj, ale... Ale może się okazać, że ten "długi czas" będzie krótszy niż się wydaje? Tak czy inaczej, rozstęp między klimatem generowanym przez EBC, a klimatem Fed nie będzie już tak wielki, szczególnie jeśli Fed przyhamuje z podwyżkami.
Z tych powodów nie jest wcale powiedziane, że eurodolar bez skrępowania wykona kolejny, mocny ruch na południe, że przebijemy 1,15 i pójdziemy w stronę dołków z lat 2015 - 2016. A gdyby nawet taka próba została podjęta, to niewykluczone, że stanowiłaby ona ostatni, łabędzi śpiew 10-letniego trendu. Przy założeniu, że nie pojawią się jakieś nadzwyczajne wydarzenia.
Jeśli chodzi o parę GBP/USD, to w połowie roku 2014 notowała ona maksima w pobliżu 1,72. Tak więc funt był mocny, ale szybko zaczął tracić na fali niepokojów brexitowych. W drugiej połowie 2016 notowano minima grubo poniżej 1,20. Następna faza to wzrost wykresu, a od kilku miesięcy - ponowne zejście w dół. Okolica 1,30 broni się jako wsparcie. Można zakładać, że Bank Anglii w sierpniu podwyższy stopę procentową. To czynnik pro-funtowy, ale... pewnie już wyceniony. Co zaś się tyczy pary GBP/EUR, to od połowy 2017 wykres ten biegnie w konsolidacji, w tym roku bardzo wąskiej, mniej więcej od 1,11 do 1,15. Aktualnie mamy 1,1315. Połączenie minimów z października i marca daje łagodną linię wzrostową - jeśli w nią wierzyć, to jest teraz testowana.
Perypetie polskiego złotego
Wiele banków centralnych na świecie (Fed, BoE, EBC, bank Czech) albo już prowadzi ostrzejszą politykę, albo się do niej mocno przymierza. Niedawno w Czechach dokonano dość nieoczekiwanej podwyżki oprocentowania. Polska pozostaje jednak na bardzo gołębim kursie, który może przetrwać nawet i cały przyszły rok.
Dane gospodarcze są całkiem niezłe, niekiedy świetne, rzadziej - delikatnie słabsze od prognoz. W tym tygodniu PMI dla przemysłu przebił prognozę 53,1 pkt i dotarł do 54,2 pkt. Bezrobocie notuje poziom 6,1 proc., bardzo niski - jak na nasz kraj. Majowa produkcja przemysłowa wzrosła o 5,4 proc. r/r przy prognozie +3,5 proc. r/r, budowlano-montażowa skoczyła o 20,8 proc. r/r, oczekiwano +17,8 proc.
Tym niemniej nadal jesteśmy gospodarką takiego rodzaju, że główny wpływ na walutę mają czynniki globalne, spekulacja i kurs eurodolara. Ten ostatni odbija się szczególnie na parze USD/PLN. Atmosfera wojny handlowej, przynajmniej gdy pojawiały się informacje o cłach amerykańskich na samochody z UE, nie służyła nam. Poza tym złoty i tak zarobił bardzo dużo w roku 2017 - więc spodziewaliśmy się realizacji zysków z tego tytułu. Faktycznie, na przełomie minionego i obecnego tygodnia EUR/PLN dobił do 4,4140, a USD/PLN do 3,80. Ostatnie dni przyniosły poważną korektę (do 4,3470 i 3,7015), acz to chyba wciąż tylko korekta. Na USD/PLN można np. poprowadzić po minima z przełomu kwietnia i maja oraz z czerwca linię wzrostową - która jeszcze nie została nawet przetestowana. Euro-złoty już z kolei skorygował swoją korektę i gdy piszemy te słowa, jest na 4,3630, półtora grosza powyżej zakreślonych dołków. Nawiasem mówiąc, po raz kolejny okazało się, że konflikt polityczny o sądy, mimo rozciągnięcia go na grunt unijny, mimo nieprzychylnej wypowiedzi kanclerza Austrii - nie poruszył znacząco złotym; i pewnie nie poruszy, chyba że pojawią się realne, poważne obostrzenia gospodarcze względem Polski, co jednak jest mimo wszystko mało prawdopodobne.
Tomasz Witczak
FMC Management