- czwartek, 05, lipiec 2018
Po jednym dniu wywołanego świąteczną przerwa w USA uspokojenia wracają demony wojen handlowych, co nie wróży dobrze sentymentowi na rynkach. Trwa odliczanie do jutrzejszego uruchomienia przez Biały Dom ceł importowych na chińskie towary, co z dużym prawdopodobieństwem spotka się z odwetowymi działaniami Pekinu. Obawy o przygaszenie ożywienia globalne uderzają w waluty rynków wschodzących, surowce i indeksy. Na tym tle jasno świeci USD, dla którego dane są solidnym wsparciem.
Środa była potraktowana jako mini weekend z podwyższonym ryzykiem zdarzeń nadzwyczajnych, w efekcie czego we wtorek inwestorzy skupili się na domykaniu zyskownych pozycji, póki jeszcze mieli na to szanse. Jako że wczorajszy dzień minął bez niespodzianek, dziś wracamy do motywu przewodniego ostatnich dni, jaki są wojny handlowe i ich wpływ na globalną gospodarkę. Oczy inwestorów zwrócone są przede wszystkim na Chiny, gdzie dziś notowania juana były stabilne, ale rynek akcji pozostawał w niedźwiedzich nastrojach. Mocno traciły też miedź i ruda żelaza, co razem pokazuje, że jest nerwowo. W tym kontekście stabilność walut G10 imponuje, choć może to być cisza przed burzą. Do eskalacji sporu handlowego jest blisko, gdyż już jutro Biały Dom ma wprowadzić życie cła importowe obejmujące chińskie towary warte 34 mld USD. Donald Trump obiecał ograniczania importu dla dóbr wartych 50 mld USD, więc ryzykiem do końca tygodnia jest, co USA zamierzają zrobić z pozostałymi 16 mld USD. Jednocześnie Chiny zastrzegły, że „w żadnym razie” nie wykonają pierwszego ruchu, ale nie zawahają się odpowiedzieć na poczynania USA. Osobiście mam wątpliwości, czy wdrożenie ceł przyniesie reakcję rynku w stylu „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Biorąc pod uwagę, że Trumpowi nie spodobają się działania odwetowe Chin i zagrozi dalszymi cłami, może to być przyczynkiem dla dalszej fali awersji do ryzyka.
Po pozytywnej stronie należy zaznaczyć, że inwestorzy często bywają jak niesumienni uczniowie w szkole, którzy przynoszą słabe oceny, ale każda kolejna „dwója” wywołuje coraz mniejsze emocje. Tak samo może być z obecnym konfliktem handlowym. Pierwsze uderzenie cłami było najsilniejsze, a każde kolejne będą już wywoływać mniejszą reakcję rynku, gdyż zakres potencjalnych taryf będzie systematycznie mniejszy. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, aby USA i Chiny poszły na wojnę na ograniczenia całej wymiany handlowej – nawet Trump musiał dostać stosowna notkę, że w takiej wojnie na koniec USA przegrają. Na razie jednak jesteśmy w fazie, gdzie strach karmi się niepewnością i nie można wykluczyć przynajmniej jeszcze jednej fali skoku awersji do ryzyka.
W wyczekiwaniu na kolejny rozdział sporu handlowego w czwartek przeszkadzać będą dane z USA, które powinny podkreślić kontrast między kondycją ekonomiczną USA i reszty świata. ISM dla usług powinien pozostać na wysokim poziomie ponad 58 pkt., szczególnie jego odpowiednik dla przemysłu mocno zaskoczył w poniedziałek, przecząc hipotezom, że wojna handlowa zaczyna odbijać się na aktywności biznesu. Raport ADP o zmianie zatrudnienia przygotuje nas na jutrzejszy NFP. Wieczorem minutki FOMC skupią uwagę, a tekst powinien potwierdzać, że Fed mocno stąpa po ścieżce „stopniowych podwyżek”.
Eskalacja napięć handlowych pozostaje głównym ryzykiem dla stabilności rynku FX. W G10 AUD i NZD pozostają najbardziej wrażliwe i mogą tracić głównie do USD i JPY. EUR/USD stracił kierunek bez oznak siły wybicia z przedziału 1,1530-1,1720. Na lokalnym rynku złoty skorzystał wczoraj na poprawie sentymentu i oddalił do 4,41 do 4,37, ale ostrożnie podchodzimy do perspektyw podtrzymania jednostajnego umocnienia w krótkim terminie.
Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.