- środa, 25, kwiecień 2018
Graniczne chwile
Wczoraj, gdy wykres eurodolara notował poziomy w pobliżu 1,2185 – 1,22, zakładaliśmy, że nastąpi krótka korekta o ograniczonym zasięgu – naturalne wydawały się tu okolice linii 1,2240. Zastrzegliśmy jednak, że jeżeli nie dojdzie do ostrego przebicia tego lokalnego oporu, jeżeli kurs zacznie wracać na południe, to ów obrót spraw będzie można uznać za wymowny przejaw tego, iż eurodolarowa konsolidacja słabnie na południu.
Tak chyba jest, skoro dziś testowano 1,2270, a według niektórych platform wartości jeszcze niższe. Formalnie konsolidacja nie pękła i oczywiście może dojść do odbicia, jak na przełomie lutego z marcem – ale czy są ku temu klarowne argumenty? Zauważmy, że na owym przełomie lutego i marca rentowność amerykańskich obligacji, mimo chwilowo mocnego dolara, stała relatywnie nisko, przy 2,8 proc. - a potem zaczęła rosnąć (tak jak wykres głównej pary). Teraz jest inaczej: bond yield pozycjonuje się powyżej symbolicznych 3 proc., nawet na 3,0350 proc.
Gdyby chodziło o Polskę, to moglibyśmy mówić, iż wysoka rentowność papierów (więc niska ich cena) jest przejawem braku zaufania do długu, znakiem ucieczki kapitału itd., a w konsekwencji powinna jej towarzyszyć redukcja wartości waluty. Zresztą, poniekąd tak jest, bo pomimo różnych wahań zwrot z polskich 10-latek też jest wysoki, wczoraj przetestował 3,136 proc. - a złoty ma się mizernie. Tyle że w odniesieniu do USA myśli się raczej tak: wysoka rentowność zachęca do kupowania papierów albo też zachęca do wiary w jeszcze wyższe stopy w przyszłości, więc na poczet tego kupuje się dolary za euro czy złotówki.
Istotnie, Fed mimo wszystko prowadzi politykę dość jastrzębią, bazowy program to 3 podwyżki stóp w tym roku (jedna już za nami, a na rynku niektórzy wierzą i w 4) – podczas gdy w Eurolandzie oficjalne nastawienie jest takie: "QE do końca września lub nawet dłużej, a jak się to skończy, to tak czy inaczej posiedzimy jeszcze dłuższy czas na niskich poziomach oprocentowania". Dodajmy do tego fakt, że Trump ostatecznie nie rozpętał ani III wojny światowej, ani faktycznej wojny handlowej z Chinami czy Japonią. W Niemczech, które są kluczowe dla UE i Strefy Euro, wskaźniki ZEW i Ifo były słabe, w USA wiele danych jest dobrych.
Jutro zresztą EBC ma podjąć decyzję na temat stóp i QE. To formalność, zmian nie będzie, ale o 14:30 zacznie się konferencja prasowa. To może być ciekawe. Z jednej strony widać brak zaufania do euro i spadek (gwałtowny) jego wartości, więc Mario Draghi powinien jakoś uspokoić rynki. Z drugiej strony, wysoki eurodolar też przecież nie jest marzeniem EBC.
W kraju Polan
Złoty traci na wartości naprawdę gwałtownie – i gdybyśmy w naszym zmęczonym życiu mieli więcej czasu, to sprawdzilibyśmy, czy przez internet nie niesie się jakiś vox populi o tym, iż wcześniej PLN był "sztucznie napompowany przez: [tu wstawić dowolnych możnych tego świata]", którzy to możni teraz "zarabiają na naiwnych" etc.
Bynajmniej nie wyśmiewamy tego tak do końca: spekulacja i spryt są na rynku obecne, a duzi mogą więcej. Zresztą, tak czy inaczej w naszych prognozach – nawet tych ze stycznia czy lutego – zasadniczo zakładaliśmy, iż złoty w I / II kwartale zacznie oddawać swój zarobek. W końcu ten proces ruszył z kopyta. RPP pozostaje gołębia, dane makro nie budzą już tak wielkiej euforii nawet, gdy są dobre (sprzedaż detaliczna ostatnio była, ale już np. produkcja przemysłowa zawiodła), padły pewne opory techniczne – i lecimy w dal. USD/PLN, gdy piszemy te słowa, jest na 3,4710, a był i grosz wyżej. EUR/PLN notował 4,2375, teraz odrobinę wraca. Czas na korektę osłabienia, pewnie: ale en general jesteśmy już na nowych poziomach, z nowym obrazem.
Swoją drogą, GUS podał odczyt makro na temat nowych zamówień w przemyśle. Zapewne niezbyt dobry, skoro owe zamówienia w marcu spadły r/r o 16,2 proc., gdy dynamika z lutego to +5,2 proc. r/r. Z drugiej strony, m/m doszło do wzrostu o 5,5 proc. (przy spadku o 7,6 proc. m/m w lutym). Zdaje się jednak, że rynek patrzył dziś na inne rzeczy. Kapitał od nas uciekał...
Tomasz Witczak
FMC Management