- piątek, 15, grudzień 2017
Co za nami?
Śmiało możemy mówić o tygodniu, aczkolwiek mamy dopiero piątkowy wieczór. Tym niemniej interesują nas w głównej mierze dni robocze. W naszej strefie czasowej wszystko dobiega końca, handel potrwa jeszcze dobrych parę godzin w Stanach Zjednoczonych – ale potem rynki przycichną. Nawet forex, nie mówiąc o bankach i giełdach.
Pora na małe podsumowanie. Eurodolar jest teraz na poziomie 1,1755. Dolar ma się więc całkiem nieźle – pomimo paru zawirowań, z którymi mieliśmy w tym tygodniu do czynienia. Przypomnijmy jednak najpierw, że na przełomie listopada i grudnia wykres podchodził nawet do 1,1940 i wyżej. Później euro traciło na wartości, ale w ostatnią środę wieczorem wspólna waluta przejściowo zyskała na wartości. Powody, jak się wydaje, były dwa: po pierwsze, FOMC zrobił to, czego oczekiwano (podwyższył stopę funduszy federalnych o jedno oczko i zasugerował 3 kolejne ruchy na rok 2018 oraz 2 na 2019), tak więc pojawił się pretekst do odreagowania – kto był pierwszy, ten był lepszy; - po drugie, gracze przygotowywali się już do wyników posiedzenia EBC. Te poznaliśmy, zgodnie z planem, o 13:45 i 14:30 w czwartek. Stóp procentowych nie ruszono, QE potrwa co najmniej do września 2018 na obecnym poziomie, Mario Draghi uważa przy tym, że gospodarka ma się coraz lepiej, a inflacja rośnie – ale inflację tę trzeba jeszcze wspierać luźną polityką.
Tak więc QE pozostaje ograniczone, a EBC nie obniża już stóp, zaś na gospodarkę Strefy patrzy przychylnie – ale jednak polityka jest luźniejsza niż ta, którą prowadzi teraz Fed. Kiedy się to potwierdziło, dolar znów zarobił. Pytanie tylko, czy generalna tendencja, umacniająca go od początku grudnia, znów się potwierdziła? To bardziej dyskusyjne. Ostatnich pięć dni to raczej pewne rozmycie się wykresu w zakresie od 1,1720-30 do 1,1840-60. Rynek nie do końca wie, w którą stronę poprowadzić notowania, a banki centralne już się wypowiedziały, główne punkty zaczepienia już zostały wykorzystane – i zbliżają się Święta.
Dane makro zarówno w USA, jak i w Strefie Euro są w miarę niezłe, co nie znaczy, że za każdym razem pryncypialnie imponujące. Na przykład dziś indeks NY Empire State wypadł poniżej prognozy, podobnie produkcja przemysłowa w USA za listopad (0,2 proc. m/m na plusie, ale oczekiwano +0,3 proc. – choć z drugiej strony podwyższono wynik październikowy w ramach rewizji). Wczoraj PMI dla przemysłu w USA przebił prognozę, ale usługowy był poniżej zapowiedzi. Świetnie wypadła za to sprzedaż detaliczna. Z kolei w Niemczech i Eurolandzie oba indeksy PMI pokonały prognozy rynkowe, ale za to tydzień temu mizerny okazał się niemiecki odczyt dynamiki produkcji przemysłowej.
Niewykluczone zatem, że do końca roku będziemy podążać w konsolidacji opisanej wyżej. W szerokim sensie zakres wahań eurodolara od lipca to ok. 1,1560 – 1,21.
Nasz złoty
Euro-złoty pozycjonuje się na 4,2150. Czyżby resztką sił udało się wybronić konsolidację trwającą od 3 tygodni? Z jednej strony 4,1950, może nawet 4,18 (patrząc na formalne minimum), z drugiej ok. 4,22. Ten górny poziom był przekroczony w tym tygodniu, właściwie to dziś – ale udało się co nieco odrobić. Tym niemniej sygnał był wymowny, sugerujący, że przyjść może czas osłabienia PLN. Dodajmy, że np. w relacji do dolara złoty już jest dość klarownie słaby – mamy 3,5850 na USD/PLN, bywały poziomy jeszcze wyższe. Od początku grudnia potwierdza się szeroki pas 3,51 – 3,70 (w przybliżeniu), obowiązujący od wakacji.
Mieliśmy zmianę rządu, a właściwie zmianę szefa rządu – awans wicepremiera na premiera i … zmianę, albo może degradację pani Szydło. Mateusz Morawiecki ma być kontynuatorem polityki dotychczasowej, ale bardziej fachowym, gdy chodzi o gospodarkę. Rynki przyjęły go raczej spokojnie, zapewne jako ‘człowiek z branży’. Dane makroekonomiczne są nadal dobre, a co najmniej niezłe, niekiedy zaś znakomite. Bank Pekao podał dziś prognozy, w myśl których dynamika PKB na ten rok wyniesie 4,5 proc., gdy poprzednio analitycy obstawiali 4,3 proc. Inwestycje miałyby wzrosnąć o 3,2 proc. r/r.
Tomasz Witczak
FMC Management