- poniedziałek, 27, listopad 2017
Jak potoczyły się sprawy?
Oczywiście ostatnie dni to generalnie czas wyprzedaży waluty USA, a przez to wzrostu eurodolara – i para nadal jest wysoko – ale jednak wieczór poniedziałkowy przynosi delikatne odreagowanie, przynajmniej w relacji do dzisiejszych maksimów.
Oto bowiem przez 15:00 byliśmy przy 1,1960, ale wieczorem notujemy 1,19 i nawet mniej. Euro trochę oddało. Zdaje się, że to po prostu naturalna, standardowa korekta, bez większych przyczyn i bez większej skali. Dość powiedzieć, że mieliśmy tylko dwa odczyty makro. Oba były z USA, ale jeden wypadł powyżej prognoz (październikowa sprzedaż nowych domów), a drugi poniżej (indeks Dallas Fed dla przemysłu: 19,4 pkt, oczekiwano 24 pkt). Z drugiej strony, dane o sprzedaży domów za wrzesień obniżono w ramach rewizji, tak więc faktyczna suma za oba miesiące była tylko nieznacznie wyższa od tej, którą pierwotnie zakładano.
Dolar mógł zyskać na słowach Kaplan z Fed, który powiedział, że prawdopodobnie byłoby rzeczą właściwą podnieść stopy w niedalekiej przyszłości. Przełom to jednak nie jest, bo i tak rynek zasadniczo spodziewa się, że Fed zadziała w grudniu. Kaplan sądzi też, że dobry stan rynku pracy może przyspieszyć inflację.
Jutro w programie dużo więcej danych, m.in. sprzedaż detaliczna w Szwecji, indeksy nieruchomościowe z USA, indeks Richmond Fed, niemiecki indeks GfK (zaufania konsumentów) i parę wypowiedzi z banków centralnych.
Na złotym
Euro-złoty rozegrał dziś dołek w pobliżu 4,20 – nawet nieco niżej. Wieczorem jest bliżej 4,2070 – 4,21, tak więc "dwudziestka" formuje się jako wsparcie, co nie dziwi. Tak czy inaczej, dopiero 4,22 to klarowniejszy opór, bo to dolna granica (nie)dawnej konsolidacji.
Na USD/PLN widzimy 3,5360. Stało się to, co było naturalne – potwierdziła się szeroka konsolidacja w rejonie 3,51 – 3,70, trwająca od lipca. Eurodolar wyhamował, a u nas doszło do odbicia i osłabienia PLN.
Tomasz Witczak
FMC Management