- piątek, 30, czerwiec 2017
W kierunku północnym
Mowa o głównej parze walutowej, czyli EUR/USD. Im jest wyżej, tym silniejsze euro, a słabszy dolar. Otóż w początkach roku 2015 wykres wkroczył w obszar wyznaczony w przybliżeniu przez minima na 1,0350 i maksima przy 1,17. A zatem to szeroka konsolidacja. U progu maja 2016 przetestowano 1,1615 – po czym notowania poszły na południe, zaczął się umacniać dolar. W styczniu 2017 sytuacja się odwróciła, rynek przestał aż tak się przejmować polityką monetarną USA albo też powątpiewał w to, czy aby na pewno będzie ona jastrzębia.
Cóż, Fed podwyższył stopę funduszy federalnych w marcu i czerwcu, ale potem przekaz oficjeli tej instytucji trochę się rozmył. Z ust niektórych padały słowa o tym, że trzeba obserwować sytuację, że inflacja jest nadal niska, wzrost gospodarczy tak samo, a obecny poziom stóp wygląda na właściwy. Na przykład dziś w takie tony uderzył James Bullard (choć jeszcze większym gołębiem jest Neel Kashkari).
Równocześnie zaś pojawiły się przesłanki do tego, by uwierzyć, że to EBC w relatywnie niedalekiej przyszłości stanie się głównym jastrzębiem. No dobrze, to przesada: ale ważne jest to, iż rynek odebrał w ten sposób słowa Mario Draghiego z wtorku (w tym tygodniu). Draghi więcej mówił o tym, że operację QE należy kontynuować niż o jakichkolwiek jej ograniczeniach, ale jednak rzucił parę słów o poprawie sytuacji ekonomicznej. Już wcześniej z komunikatu EBC wycofano fragment o możliwości dalszego obniżania stóp (co tak naprawdę nic nie znaczy, bo jeszcze niższego oprocentowania nie oczekiwano, ale zawsze to jakiś symbol).
Rynek szybko poprowadził notowania głównej pary z okolic 1,1180 do 1,13 i wyżej. W istocie dziś – w piątek 30 czerwca – notowano nawet 1,1445. To było rano, w ciągu dnia dolar nieco odzyskał, były zejścia poniżej "czternastki", ale trend trwający bite sześć miesięcy pozostaje aktywny. Jego główna linia – po dołkach ze stycznia, marca i kwietnia – jest w najlepszym razie przy 1,08, tak więc teoretycznie dolar ma pole manewru bez łamania generalnej tendencji, ale w ogóle z niego nie korzysta.
W gruncie rzeczy walucie USA nie pomogło znacząco nawet i to, że dziś przyszły dobre dane makro: np. indeks Chicago PMI miał uplasować się na poziomie 58 pkt, a wyszło aż 65,7 pkt. Indeks Uniwersytetu Michigan wyniósł 95,1 pkt, a nie 94,5 pkt, na co wskazywała krążąca po rynku prognoza.
A co ze złotym?
W największej ogólności dane gospodarcze z Polski pozostają niezłe, a niektóre bardzo dobre. Z drugiej strony, RPP właściwie wcale nie myśli o podnoszeniu stóp w najbliższym czy nawet dalszym czasie, być może i w całym roku 2018 nie dojdzie do takiego ruchu. Dodajmy zresztą, że dziś podano czerwcowy odczyt inflacji CPI – i okazało się, że wyhamowała. Oczekiwano 0,0 proc. m/m oraz +1,7 proc. r/r, faktycznie było -0,2 proc. m/m i +1,5 proc. r/r.
Jaka jest kondycja PLN w relacji do euro i dolara? Na obu parach złoty silnie zyskiwał od grudnia 2016, kiedy to zanotowano maksima, tj. szczytowe osłabienie PLN. Na EUR/PLN w dniu 16 maja udało się dobić do 4,1515 – ale od tego czasu minima są generalnie coraz wyżej, złoty traci. Zdaje się, że ów trend zdołał już pokonać półroczną linię spadkową. Owszem, dziś w minimach byliśmy przy 4,22 – ale finał następuje nieco wyżej i na razie generalna tendencja nie została jawnie naruszona.
Na dolarze półroczny trend spadkowy nie został jeszcze pokonany. W istocie dziś dobijaliśmy do 3,6960, a zatem naruszono charakterystyczną "siedemdziesiątkę". Końcówka rozgrywana jest jednak powyżej tej granicy, tak więc rzecz nie została do końca potwierdzona.
Tomasz Witczak
FMC Management