Forex


Co się działo?

Po raz kolejny możemy powtórzyć, że eurodolar jest w trendzie wzrostowym od początku roku. To w zasadzie truizm, ale o truizmach czasami się zapomina. Zasadnicza linia łączy minima (coraz wyższe) z pierwszych dni stycznia, z progu marca i mniej więcej z połowy kwietnia. Wtedy tendencja się zaostrzyła. W nowej, silniejszej formie potwierdziła się 11 maja.

Dolar wielokrotnie próbował jednak coś odzyskać. Naturalnie to metafora: nie sam dolar, ale gracze, którzy w niego wierzyli. To zresztą w dużej mierze też metafora, biorąc pod uwagę, że znaczną część handlu forexowego generują zalgorytmizowane automaty inwestycyjne. Ale to już niuans.

Wczoraj, tj. w czwartek, pojawił się raport ADP z amerykańskiego rynku pracy. Wypadł obiecująco, prezentując 285 tys. nowych miejsc pracy za maj przy prognozie rynkowej ustawionej na 185 tys. Ponieważ na rynku często mówi się, że ADP to wstęp do payrollsów, czyli oficjalnych danych rządowych, to dolar trochę odzyskał, wykres schodził do 1,12.

Ale dziś pojawiły się payrollsy. Pierwsza rzecz: obniżono wynik kwietniowy, poza rolnictwem przybyło wówczas tylko 174 tys. nowych miejsc, choć pierwotnie podawano 211 tys. Druga rzecz: prognozowano (oczywiście na podstawie błędnych danych) 185 tys. miejsc na maj, faktyczny rezultat to 138 tys. A zatem zamiast 396 tys. za 2 miesiące mamy 312 tys. Tak sobie, szczególnie że dynamika płacy godzinowej wpisała się w prognozę +0,2 proc. m/m, a zarazem wynik kwietniowy był taki sam – tyle że po redukcji z pierwotnie podanej wartości +0,3 proc.

To nie znaczy, że Fed nie odważy się podwyższyć stóp w czerwcu. Szansa na ruch zacieśniający nadal jest duża, choć pewnie mniejsza niż przed publikacją. Tym bardziej zaś niepewna staje się dalsza ścieżka i to, czy dojdzie do trzeciego w tym roku ruchu. W zasadzie podejrzewamy, że tak – ale jeśli takiej wiary zabraknie na rynku, to eurodolar będzie szedł dalej na północ. Otóż dziś wieczorem chwyta on wartości rzędu 1,1285, całkiem wysokie. Teoretycznie może – oczywiście nie teraz, nie zaraz, ale za parę tygodni, miesięcy – zawędrować choćby i do 1,16, jak to było w maju 2016. W ten sposób zakreślilibyśmy zakres konsolidacji obowiązującej od 2,5 roku. Może to być utrudnione, jeśli EBC nie zaostrzy swej retoryki, a więc jeśli Mario Draghi nie zgodzi się nawet na wstępną dyskusję o rezygnacji z europejskiego QE. Ale jeżeli, jak każą nam wierzyć różne przecieki, jak też i sugestie Weidmanna z Bundesbanku czy Schaeuble'a z niemieckiego resortu finansów, EBC nie będzie tak całkiem gołębi, to faktycznie możemy ujrzeć ów pro-wzrostowy scenariusz.

Nasz orzeł

Złoty od pół roku, od grudnia 2016, umacnia się do euro i dolara, a w gruncie rzeczy także i do funta. Obecnie na USD/PLN mamy 3,7050 – to znamienne, ponieważ w ten sposób przebijamy minima. Owszem, trendy na parach związanych z euro i dolarem trochę przyhamowały, ale to nie znaczy, że całkiem się dopaliły.

Inaczej: tak naprawdę sądzimy, że więcej można będzie ugrać na dolarze, jeśli dla kogoś priorytetem jest tani jego zakup. Istnieją, jak pisaliśmy wyżej, powody dla których eurodolar może rosnąć, a wtedy USD/PLN będzie spadał. To bardzo tradycyjna zależność i rzadko są w niej anomalie. Gorzej z EUR/PLN. Tutaj wzrost eurodolara może działać dwojako, zależnie od tego, czy oznacza jedynie spadek wiary w jastrzębią politykę Fed (wtedy złoty może na tym zarobić), czy też oznacza wzrost wiary w to, że EBC zacznie zacieśniać swe podejście (wówczas złoty będzie tracić: w końcu mocne euro to... mocne euro). Na razie wsparciem jest okolica 4,15 – a dziś wieczorem jesteśmy przy 4,18 (co więcej, notowano już testowanie "cztery dwudziestki", zatem wygląda na to, że ktoś chce nam wyprowadzić wykres z minimów).

Tomasz Witczak

FMC Management

\FMCM"

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Więcej… Zgadzam się i akceptuję