- wtorek, 15, lipiec 2014
W USA w poniedziałek, podobnie jak w piątek, nie było w kalendarium istotnych dla rynków danych makro. Najważniejsze było to, że przed sesją na Wall Street publikowany był raport kwartalny Citigroup – kolejny największy bank amerykański.
Citi zawarł porozumienie z Departamentem Sprawiedliwości (w sprawie sprzedaży obligacji bazujących na kredytach hipotecznych), które kosztowało go 7 mld USD. Z tego 3,8 mld USD zmniejszyło zysk spółki już w drugim kwartale. To zmniejszało reakcję na wyniki, ale mimo tego uznane zostały za dobre, a akcje drożały.
Wall Street rozpoczęła dzień od wzrostu indeksów i rynek praktycznie od razu wszedł w marazm podobny do tego jaki obserwowaliśmy na GPW. Gracze czekali na rozgrywkę w końcu sesji. Jej po prostu nie było. Sesja była niesamowicie nudna, pozbawiona zmienności i zakończona półprocentowymi zwyżkami.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od solidnego wzrostu indeksów. Rano pisałem, że dla Polski lekko niepokojące jest to, co dzieje się na Ukrainie. Wzajemne ostrzeliwanie swojego terytorium przez Ukrainę i Rosję mogło bowiem psuć nastroje. Okazało się, że nie psuło ani w Polsce ani na innych giełdach. Pytanie tylko, czy rynki dobrze odczytują zamiary Kremla. Jeśli się mylą (zakładam, że nie) to obóz byków dostałby solidne lanie po wejściu Rosji na Ukrainę.
Na giełdach europejskich (również w Polsce) od początku sesji zapanowała stabilizacja ze znikomą zmiennością. Taki stan trwał prawie do końca sesji, która była przeraźliwie nudna. Pod koniec ta nuda tak wyczerpała obóz byków, że WIG20 zredukował zwyżkę do 0,35 proc.
W poniedziałek rano pisałem, że kontynuacja zwyżki indeksów z dużym obrotem znacznie zwiększa prawdopodobieństwo zmiany trendu na wzrostowy, a nagłe wygaśnięcie popytu zwiększa prawdopodobieństwo pozostania w trendzie bocznym. Okazało się, że co prawda indeks wzrósł, ale obrót spadł o blisko 50 procent. Z tego wniosek, że rynek nie jest jeszcze gotowy do wybicia.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion